Wrzesień
Pszczoły najchętniej przyjmują matki młode tuż po wygryzieniu się z mateczników lub stare czerwiące. Matki nieunasiennione kilkudniowe i młode czerwiące są gorzej przyjmowane. Mają one swój intensywny zapach, co pobudza pszczoły. Duża liczba takich matek jest uszkadzana, lub nieprzyjmowana. Sztucznie unasienniane matki mają około 15-18 dni i pszczoły traktują je niechętnie jako starsze matki nieunnasienione. Pszczoły odróżniają zgodność genetyczną poddawanej matki z genami swojej rodziny i też niechętnie przyjmują matkę obcą genetycznie. Ma to znaczenie przy poddawaniu innych ras lub matek krzyżówek z tak modnych obecnie programów krzyżowniczych.
Najchętniej przyjmują matki pszczoły młode. Rodziny długo osierocone 3-4 tygodnie mogą mieć już trutówki, które jeszcze nie czerwią, ale już są w rodzinie i poddanie matki przypomina poddawanie metki do ula, w którym jest stara matka. Czasami przyjmą matkę, lecz pszczelarz może popełnić błąd, bo zobaczywszy garbaty czerw od trutówek błędnie uzna, że pochodzi on od matki, którą poddał, a ona albo jeszcze nie czerwi, albo jej czerw znajduje się w fazie czerwiu otwartego. Może zlikwidować dobrą matkę na błędnych przesłankach. Najczęściej jednak same pszczoły zabiją matkę, a czerwić będą trutówki. Dlatego nie należy zbyt długo utrzymywać rodziny w fazie bezmateczności.
Wymieniając matkę można poddać ją od razu po usunięciu starej, lub odczekać do chwili mrowienia się pszczół kiedy w rodzinie brakuje już substancji matecznej, a pszczoły jeszcze nie zakładają mateczników ratunkowych. Duży wpływ na przyjęcie matki ma obecność czerwiu otwartego. Jego duża ilość hamuje wprawdzie powstawanie trutówek w rodzinie, ale również konsoliduje rodzinę, która nie przyjmie poddawanej matki, jeśli będzie miała możliwość odbudowy mateczników ratunkowych.
Matki są najchętniej przyjmowane w maju i czerwcu, nieco gorzej w lipcu. Istotną rolę ogrywają warunki pożytkowe związane z warunkami atmosferycznymi. Pszczoły chętniej przyjmują matki w czasie obfitych pożytków nektarowych czy spadziowych. W przypadku braku pożytku stosujemy podkarmianie. Najlepiej matki poddawać w godzinach popołudniowych i wieczornych. Należy przyjąć zasadę, że za wyjątkiem obfitych pożytków dokarmiamy rodzinę, w której wymieniamy matkę niewielkimi ilościami syropu lub ciastem.
Brak jest metody zapewniającej 100% przyjęcia matek. Matki można poddawać w różny sposób, w różnego rodzaju klateczkach. Musimy sprawdzić, czy klateczki posiadają fabryczne zabezpieczenia uniemożliwiające pszczołom wejście lub wyjście z klateczki. Jeżeli nie, najlepiej zamknąć dostęp taśmą klejącą, winylową izolacją lub kawałkiem kliszy fotograficznej, zależnie od konstrukcji klateczki.
Pamiętajmy, że:
Rodzina gdy ma możliwość odbudowy mateczników ratunkowych, to nie przyjmie matki. W obecności matki starej lub jakiejkolwiek innej (trutówki) też nie przyjmie matki.
Przystępując do wymiany matki najpierw należy rodzinę osierocić. W tym celu przeprowadza się staranny przegląd, najlepiej bez użycia dymu. Starej matki nie zabijamy, lecz robimy z nią odkład. Wykorzystamy ją do powiększenia siły rodziny przed zimowlą. Często usiłujemy ratować rodzinę, według nas bezmateczną, co nie musi oznaczać, że nie ma w niej matki. Może być w niej matka nieunasieniona, po wyrojeniu się pszczół, cichej wymianie, itp. W razie wątpliwości, aby mieć pewność, że w rodzinie brak jest matki, należy do niej włożyć ładny, jasny plaster z larwami. Po 1-2 dniach, w przypadku braku matki, na poddanym plastrze powinny pojawić się mateczniki ratunkowe. Jeśli ich nie ma, oznacza to, że w rodzinie jest jakaś matką, którą należy złapać, usunąć i dopiero wtedy ostrożnie poddać tę, na której nam zależy. Kiedy już mamy pewność, że rodzina jest osierocona, klateczkę z matką możemy również umieścić w dolnym rogu ramki z czerwiem między listewką a plastrem. Wyjście zaklejone ciastem ustawiamy do dołu, ponieważ może się zdarzyć, że przy podwyższonej temperaturze rozpływające się ciasto zaleje matki. Najlepiej podawać matkę bez pszczół, które z nią były w klateczce. Pszczoły zabijamy.
Po upływie doby sprawdzamy zachowanie się pszczół w stosunku do matki, czy nie występują objawy agresji świadczące o tym, że w rodzinie znajduje się dzika matka lub trutówki. Kiedy pszczoły są spokojne, a otwory w klateczce otwarte bądź zaklejone woskiem, możemy przystąpić do uwalniania matki z klateczki. Najlepiej jednak, kiedy pszczoły same wypuszczą matkę. Przy braku czerwiu otwartego w rodzinie już po upływie doby można pozwolić pszczołom na dostęp do ciasta, aby wypuściły matkę przez wyłamanie zabezpieczeń lub usuniecie taśmy klejącej, itp. Do ula nie zaglądamy około tygodnia. Chcąc wiedzieć, czy pszczoły nie zabiły matki, należy przed wylotkiem wygrabić placyk, na którym będzie widać co pszczoły wyrzuciły z ula. Kiedy pszczoły mają możliwość odbudowania mateczników ratunkowych przez około 9 dni poddaną matkę trzymamy w zamkniętej klateczce. Dopiero po tym terminie pozwalamy pszczołom wypuścić matkę. Oczywiście uprzednio dokonujemy bardzo dokładnego przeglądu ze strząsaniem pszczół z ramek, bo są mistrzyniami w ukrywaniu mateczników. Mateczniki mogą zostać założone w różnych dziwnych miejscach, np. w podkarmiaczce, czy nadstawce z miodem. O akceptacji poddanej matki świadczy obecność wosku na klateczce, czy budowanie języczków poniżej i obok klateczki z matką. Kitowanie klateczki propolisem, dowodzi o wrogim nastawieniu pszczół do poddawanej matki. Wtedy trzeba zastąpić ją inną, bo pszczoły i tak ją wymienią. Inna rodzina może tą matkę zaakceptować.
Mając ule korpusowe można w prosty sposób uzyskać czerw w wieku co najmniej 9 dni, bez obaw o założenie mateczników. Zestawiamy korpusy i tak manewrujemy ramkami, aby znalazły się w jednym korpusie ze starszym czerwiem, resztę ramek układamy na korpusie stojącym bezpośrednio na dennicy, w którym jest matka. Na ten korpus kładziemy kratę odgrodową i przygotowany przez nas korpus do poddania matki. Kiedy po 9 dniach otrzymamy matkę, zestawiamy ten korpus na zapasową dennicę, stawiając np. z prawej strony obok macierzaka, ocieplamy i dajemy zapasowy daszek. Sprawdzamy tylko, czy nie ma tam młodych larw i jajeczek, bo czasami matka mogła przedostać się do tego korpusu przez kratę. Po kilku godzinach, kiedy stare pszczoły odlecą, poddajemy matkę w klateczce i i zwężamy wylot na jedną pszczołę. Kiedy po 7-10 dniach młoda matka zacznie czerwić możemy dokonać wymiany przez postawienie korpusu z młodą matką na dennicy macierzaka, a korpus ze starą matką przenosimy na lewą stronę na zapasową dennicę. Na korpus z młodą matką kładziemy kratę i ramki na miód. Niezbędnym warunkiem powodzenia takiego poddawania matki jest wyraźny pożytek w polu! Za jedną operacją wymiany matki zyskaliśmy zdwojoną liczbę pszczół lotnych, bo zaistniało zjawisko nalotu na macierzak. Później możemy wraz z pojawiającym się pożytkiem przestawiać korpus ze starą matką na drugą stronę macierzaka powtarzając nalot. Rodzina ze starą matką może dać nam kilka ramek miodu i przynieść pyłek. Możemy wykorzystać ją do przerobu syropu na zimę, a na koniec postawiona na ulu z młodą matką na gazetę podwoi siły zimującej rodziny. Dysponująca syropem tak podwojona rodzina przegryzie gazetę i łagodnie się połączy. Sama też wybierze matkę, która zostanie na zimę, lub pszczelarz wcześniej zlikwiduje starą. Dzięki tej metodzie do zimowli pójdzie bardzo silna rodzina.
Czy jest sens kupowania matek sztucznie unasienionych do produkcji miodu?
Rozważając wszystkie argumenty nie dopatrzyłem się zdecydowanej wyższości matek inseminowanych nad nieunasienionymi. Prawdą jest, że niektórymi walorami przewyższają one matki nieunasienione. Jednak ujmując temat globalnie, te walory maleją do takiego poziomu, że wątpliwym zdaje się kupowanie matek inseminowany do produkcji miodu. Dlatego, że:
Za cenę trzech matek inseminowanych mamy 7 matek nieunasienionych. Prawidłowo unasieniane matki w chwili zabiegu powinny mieć 7 dni. Po tym terminie kolejne 7 dni powinny przebywać u hodowcy w celu upewnienia się, czy zabieg w pełni się powiódł, tzw. (przeżycie). Mamy już 14 dni + 1 dzień na inseminację. Teraz wysyłka – co najmniej jedna doba. Mamy już 17 dni. Taka matka jest traktowana przez pszczoły jako stara nieunasieniona i wymaga szczególnych zabiegów przy jej poddawaniu. Kolejną wadą jest problem trutni. W rodzinie jest ich tylko kilkaset z czego zdolnych do rozrodu około 1/3. Wszystkich i tak się nie wyłapie. Średnio na jedną matkę należy użyć około 25 trutni. W takim razie czym są one unasieniane? Skoro do inseminacji trutnie pochodzą z „łapanki”, to gdzie jest sens. Ciekawostką jest poszukiwanie przez różnych pośredników trutni, którzy dzwonią po pasiekach oferują ich kupno. Należy się tylko domyślać w jakim celu są kupowane.
Innym mankamentem jest długotrwałe usypianie matek podczas stosowania uproszczonej metody inseminacji dającej tzw. „matki jednego sezonu”. Kiedy uwzględnimy wszystkie argumenty – przeciwko, w tym pół miesiąca później przysłane matki, niż nieunasienione, straty przy poddawaniu, ciche wymiany matek zainseminowanych, które jako nieunasienione mogłyby się nieunasienić lub nie wrócić do ula z powodów wad fizjologicznych, wtedy zalety takich matek szybko topnieją. Nawet niewielka zwyżka w miodzie nie zrekompensuje strat. Wstydliwie unika się również negatywnych skutków wielokrotnych krzyżówek matek inseminowanych, które z jednej strony wykorzystują zjawisko heterozji, a z drugiej powodują coraz trudniejsze przyjmowanie kolejnych matek, bo garnitur genów rodziny i matki przypomina groch z kapustą. Największy cyrk zaczyna się przy cichej wymianie lub rójce, kiedy do pszczół z taką matką F2 trzeba zamiast podkurzacza brać miotacz płomieni i kosmiczny skafander z grubymi rękawicami.
Dobre i czyste rasowo nieunasienione matki unasieniają się z różnymi trutniami i też powstaje zjawisko heterozji. Natura sama selekcjonuje matki, na te które nie wracają do ula, bo są najczęściej nieodpowiedniej jakości, oraz na te, które i tak byłyby wymienione w późniejszym okresie. Ich brak nie stanowi wielkiej straty materialnej i zawsze można szybko je zastąpić inną matką. Pszczelarz dostaje matki co najmniej pół miesiąca wcześniej. Są one w wieku 2-3 dni i przyjęcia takich matek są wysokie. Wpływ trutni na pszczoły nie jest aż tak wysoki, jakby się wydawało. Dowiódł tego zupełnie przypadkowo, przy innych badaniach nad pszczołami odpornymi na warozę prof. Woyke. Stwierdził właśnie, że dopiero przy kolejnych pokoleniach zauważa się wpływ trutni. Kolejnym argumentem niech będzie światowe pszczelarstwo, które inseminacje stosuje tylko do prac hodowlanych. W tej sytuacji jaki sens ma zakup matek inseminowanych?
Jedynym sensownym i niezbędnym zakupem, jest zakup matek czystorasowych do dalszego rozrodu, ale to inny temat.
*(zaznaczam, że jest to moja własna opinia na temat matek inseminowanych używanych do produkcji miodu, poparta wieloletnimi własnymi obserwacjami. Matki inseminuje od 1978r.).
Poddawanie cennych matek inseminowanych:
Regułą powinny być zakupy matek reprodukcyjnych w ilości większej niż jedną sztukę. I to najlepiej aby nie były ze sobą spokrewnione. W przypadku utraty tej jedynej matki tracimy 100% materiału reprodukcyjnego. Mając co najmniej dwie sztuki, tracimy tylko 50%, a kiedy żyją obydwie, możemy wybrać do dalszego rozrodu tę, której potomstwo ma cechy bardziej nam odpowiadające.
Ogólną bolączką znacznej liczby pszczelarzy są występujące trudności w przyjmowaniu matek sztucznie unasienianych jeszcze nie czerwiących. Nie dość, że pszczoły traktują je jak matki nieunasienione to jeszcze jakby za stare jak na panny młode. Do pogorszenia jej kondycji przyczynia się dodatkowo transport oraz to, że taka matka często ląduje w rękach pszczelarzy o różnym stopniu kwalifikacji, co często kończy się ścięciem matki i negatywną obiegową opinią o matkach inseminowanych. Dlatego podam sposób na niemal 100% przyjęcie matek. Z uwagi na jej specyfikę stosuje się ją przeważnie do poddawania szczególnie cennego materiału.
Potrzebujemy do tego celu ul do wykonania odkładu. Ul musi być szczelny lub dać się uszczelnić, np. folią, przed dostępem innych pszczół. Wylot ula zamykamy np. plastikową siatką (tak aby nie mogły do niego wejść pszczoły i nie mogły się kaleczyć o ostre krawędzie) i stawiamy go możliwie daleko od innych uli, najlepiej w zacienionym miejscu. Do transportówki wkładamy plaster z miodem oraz 3 ramki czerwiu krytego na wygryzieniu i z wygryzającymi się pszczołami. Nie może być tam czerwiu otwartego. Potrzebujemy ramkę ze świeżym nakropem i wolnym miejscem do wlania w komórki wody, zatwór i ocieplenie. Na ramkach nie może być pszczół, wyjątkiem są pszczoły świeżo wylęgnięte. Jeżeli mamy ule lekkie, to lepiej będzie zabieg poddawania wykonywać w pracowni, aby nam matka nie zerwała się do lotu po otwarciu klateczki transportowej. Po upewnieniu się, że na ramkach nie ma dorosłych pszczół (nawet jedna może nam zabić matkę), składamy gniazdo zaczynając od ramki z zapasami, następnie z czerwiem i jako ostatnią wkładamy ramkę z nakropem, do której komórek wlaliśmy ok. ? szklanki wody. Aby uniknąć ucieczki matki, oszołomimy pszczoły w klateczce dwutlenkiem węgla jaki mamy w butelce z napojem gazowanym. Klateczkę z matką wkładamy do foliowej torebki, wyciskamy z niej powietrze i nakładamy na zamkniętą butelkę z napojem (Cola jest najbardziej gazowana), uszczelniamy np. przez założenie gumki, aby folia szczelnie przylegała do butelki i przez folię luzujemy nakrętkę na butelce. Wylatujący gaz po 2-3 minutach oszołomi pszczoły i możemy otworzyć klateczkę, bez obawy, że odlecą, gdy przestaną się poruszać. Następnie otwieramy klatkę i otwartą stawiamy na dennicy. Kiedy upewnimy się, że matka i pszczoły zaczynają się wybudzać, zamykamy je zatworem i bardzo dobrze ocieplamy. Co prawda w czerwcu jest w polu pożytek i pszczoły nie są zbyt skłonne do rabunku, ale na wszelki wypadek przed innymi pszczołami uszczelniamy od góry dostęp (np. folią lub tkaniną). Ja taki korpus, w którym poddaję cenną matkę stawiam w pracowni na poduszce elektrycznej podłączonej do termostatu z ustawioną temperaturą mierzoną na wysokości połowy ramek na 33 stopnie C.
Na samym początku matka ma swoją „świtę” złożoną z kilku pszczół, z którymi była w klateczce, później dołączają młode pszczoły wygryzione z plastrów. Po kilku dniach, kiedy zaobserwujemy, że pszczoły usiłują się wydostać przez siatkę, w godzinach wieczornych ustawiamy ul na stałe miejsce w pasiece i po ustaniu lotów w pasiece otwieramy wylot na wielkość jednej pszczoły. Kiedy na wylotku zacznie robić się tłok, otwieramy coraz bardziej wejście do ula i możemy zrobić przegląd aby upewnić się, czy matka czerwi i czy nie ma mateczników na „cichą wymianę”, które mogą pojawić się w przypadku różnic rasowych matki z pszczołami z plastrów. Problemy te najczęściej znikają po wymianie pszczół z pasieki na pszczoły po tej właśnie matce.
Jak widać, sposób jest nieco skomplikowany, ale za to pewny.